Historia Pana Jarosława, czyli jak rodacy w Coventry pomagają sobie w potrzebie
Historia, która łapie za serce i łamie stereotyp, pokazując jak potrafimy sobie nawzajem pomagać.
Ciężka sytuacja Pana Jarosława Rempalskiego zaczęła się po tragicznej śmierci jego żony pół roku temu. Pan Jarosław został wtedy sam z trójką dzieci. Dwóch młodszych chłopaków nie chodziło jeszcze do szkoły, najmłodszy miał wtedy półtora roku.
Zbiórka pieniędzy dla rodziny zmarłej Anny Adamczak z Coventry
Zbiórka organizowana jest przez jedną z naszych, czytelniczek. 9 kwi 2020 5018Ze względu na potrzebę całodobowej opieki nad dziećmi Pan Jarosław musiał zrezygnować z pracy, co w efekcie spowodowało brak środków na opłacenie domu, w którym mieszkali.
Mężczyzna dostał od urzędu miasta tymczasowe zakwaterowanie jednak ze względu na to, że na przeprowadzkę miał tylko dwa dni, a nikt nie chciał mu pomóc w przewiezieniu i przechowaniu części rzeczy, musiał je więc pozostawić.
Po tej szybkiej przeprowadzce Pan Jarosław zaczął ubiegać się o dom socjalny, w którym mógłby normalnie mieszkać z trójką swoich dzieci. Po pół roku oczekiwania w końcu udało się i tydzień temu przyznano Panu Rempalskiemu dom.
Dom socjalny, oczywiście był w stanie surowym i to dosłownie, nie było w nim nawet podłóg nie mówiąc o meblach, czy łóżkach.
O całej sprawie dowiedziała się Katarzyna Jonas i tydzień temu w mediach społecznościowych na wielu grupach, w wielu postach opisała całą tą historię i w imieniu Pana Jarosława poprosiła o pomoc.
Na odzew nie trzeba było długo czekać, chwilę później do akcji dołączyła znana naszej społeczności z pomocy zwierzakom Bernadeta Budz, która przejęła na siebie część spraw związanych z organizacją i logistyką.
Poza zbiórką podstawowych rzeczy takich jak lodówka, pralka, łóżka itp. trzeba było jeszcze położyć podłogi i pomalować cały dom i tutaj przyszedł z pomocą nie kto inny jak sam Święty Mikołaj (Marcin) wraz ze swoją drużyną Arturem, Danielem, Pączkiem (Piotrek), Norbertem, Grześkiem, Łukaszem oraz Piotrkiem.
Mężczyźni szybko zakupili potrzebne materiały i zajęli się kładzeniem podłóg, dywanów i malowaniem. W malowaniu pomagał także mąż Bernadety Mariusz Budz oraz Andrzej Solak.
Akcja zaczęła się w zeszły piątek, dzisiaj już dom jest wykończony, część rzeczy jeszcze oczekuje na przewiezienie, najprawdopodobniej przyjadą one na miejsce jutro (18 listopada).
Jak w swoich postach pisze Bernadeta Budz "KOCHANI POMAGAJMY, NIE WSTYDŹMY SIĘ POMAGAĆ"
Cała akcja także chwyciła naszą redakcję za serce i dziękujemy wszystkim osobom, które wzięły udział w akcji i pomogły Panu Jarosławowi.
Wiemy, że nie wszystkie osoby zostały wspomniane w tym artykule, a wiele osób pomagało od samego początku, włączając w to osoby, które uczestniczyły w zbiórce pieniędzy w kwietniu.
Wszystkim tym osobom także bardzo dziękujemy.
Poniżej zdjęcia z akcji.
Komentarze