Liz Truss zrezygnowała z funkcji premiera Wielkiej Brytanii - kto ją zastąpi?
Przechodzi ona do historii jako najkrócej rządzący premier Wielkiej Brytanii.
Wczoraj popołudniu Liz Truss zrezygnowała z funkcji premiera Wielkiej Brytanii. Truss pełniła swój urząd tylko przez 44 dni i tym samym stała się najkrócej urzędującym premierem od 200 lat.
Podczas krótkiego przemówienia wygłoszonego na Downing Street, Truss powiedziała, że objęła urząd w momencie wielkiej niestabilności gospodarczej i międzynarodowej z powodu rosnących cen energii i wojny na Ukrainie oraz że Wielka Brytania od dawna była wstrzymywana przez niski wzrost gospodarczy.
Truss pozostanie premierem do czasu wybrania przez członków Partii Konserwatywnej nowego lidera. Ustąpienie z urzędu przez Truss sprawiło, że Partia Konserwatywna po raz drugi w ciągu zaledwie czterech miesięcy musi wybierać nowego lidera. Oczekuje się, że nastąpi to w przyszły piątek.
Kto zostanie kolejnym premierem?
Kandydatów z realnymi szansami na wygraną nie jest wielu. Kierownictwo partii ustaliło bardzo wysoki próg wejścia do wyborów, aby przyspieszyć wybór lidera - chętni posłowie muszą w trzy dni uzyskać poparcie co najmniej 100 kolegów klubowych, co oznacza, że w pierwszej turze głosowania wezmą udział maksymalnie trzy osoby.
Oficjalne jeszcze nikt nie ogłosił, że będzie ubiegał się o przywództwo, ale jest kilka osób, które niemal na pewno to zrobią.
Największym faworytem bukmacherów jest były minister finansów Rishi Sunak, który latem w decydującej turze przegrał z Truss. Na jego korzyść działa to, że jeszcze latem ostrzegał, iż program gospodarczy Truss jest fantazją, a wydarzenia ostatnich czterech tygodni to potwierdziły.
Duże szanse ma także Penny Mordaunt, czyli obecna liderka Izby Gmin, która latem w partyjnych wyborach zajęła trzecie miejsce. Jednak o ile Sunak może być niemal pewien, że pokona wymagany próg wejścia do wyborów, to w przypadku Mordaunt nie jest to oczywiste.
Silnym kandydatem, który mógłby przy okazji zjednoczyć konserwatystów z pewnością byłby minister obrony Ben Wallace, który od kilku miesięcy niezmiennie jest najlepiej ocenianym członkiem rządu - być może jest nawet jedynym ministrem dobrze ocenianym nie tylko przez wyborców konserwatystów, ale także przez całą opinię publiczną.
Wallace jednak wcześniej zadeklarował, że woli kierować ministerstwem obrony niż być premierem. Nie można wykluczyć, że jeszcze zmieni zdanie, ale biorąc pod uwagę krótki czas na uzyskanie wymaganego poparcia, mógłby z tym nie zdążyć.
Na powrót do władzy ochotę ma poprzedni premier Wielkiej Brytanii, Boris Johnson. Jego prawdopodobny start w wyścigu o urząd premiera spowoduje, że jego wynik stanie się trudny do przewidzenia. Johnson jest jednak postacią, która jeszcze bardziej podzieli konserwatystów zamiast ich zjednoczyć.
Latem odchodząc ze stanowiska Johnson sugerował, że jeszcze powróci, ale nikt zapewne nie przypuszczał, że może stać się to tak szybko. Taki powrót budziłby przy tym sporo kontrowersji i trudno przewidzieć, czy konserwatystom by to pomogło. To Johnson poprowadził partię do zdecydowanego zwycięstwa wyborczego w 2019 r., ale też jego zły styl rządzenia sprawił, że wyborcy zaczęli się od niej odwracać.
Komentarze