24 wrz 2016
5353
Dodany przez
Polacy z Edynburga ofiarami rasistowskiego ataku
Napadnięta rodzina czekała 7 godzin na interwencję policji
W zeszłym tygodniu doszło do kolejnego rasistowskiego ataku na Polaków. Tym razem ofiarą została czteroosobowa rodzina z Edynburga, która mieszka w Szkocji od blisko dekady.
Do zdarzenia doszło w sobotę po południu w Wester Hailes, południowo-zachodniej części Edynburga. Podczas spaceru, 34-letnia Marlena Pakuła, jej 34-letni mąż Łukasz oraz synowie zostali zaatakowani przez grupę nieznanych, brytyjskich nastolatków. Polacy najpierw zostali obrzuceni wyzwiskami, a następnie napastnicy zaczęli dewastować ich nowy samochód.
Polacy schronili się w mieszkaniu i zadzwonili na policję. Jak twierdzi ojciec rodziny, usłyszał od operatora, że w danej chwili żaden z funkcjonariuszy nie może się udać na miejsce zdarzenia.
Rodzina wykonała jeszcze siedem połączeń z policją, podczas gdy małoletni napastnicy kontynuowali atak – wybili tylną szybę samochodu i rozcięli składany dach.
Samochód był kupiony zaledwie kilka tygodni wcześniej jako prezent dla 17-letniego syna, który dopiero uczył się prowadzić.
Policja zareagowała i przybyła na miejsce późnym wieczorem, dopiero po ósmym telefonie.
Rodzina jest zdruzgotana przebiegiem sprawy i bardzo rozżalona postawą brytyjskich służb.
Poproszony o komentarz do sprawy rzecznik Police Scotland poinformował, że w czasie, gdy Polacy czekali na pomoc, policjanci z pobliskich jednostek byli delegowani w pierwszej kolejności do incydentów o wyższym priorytecie.
Do zdarzenia doszło w sobotę po południu w Wester Hailes, południowo-zachodniej części Edynburga. Podczas spaceru, 34-letnia Marlena Pakuła, jej 34-letni mąż Łukasz oraz synowie zostali zaatakowani przez grupę nieznanych, brytyjskich nastolatków. Polacy najpierw zostali obrzuceni wyzwiskami, a następnie napastnicy zaczęli dewastować ich nowy samochód.
Polacy schronili się w mieszkaniu i zadzwonili na policję. Jak twierdzi ojciec rodziny, usłyszał od operatora, że w danej chwili żaden z funkcjonariuszy nie może się udać na miejsce zdarzenia.
Rodzina wykonała jeszcze siedem połączeń z policją, podczas gdy małoletni napastnicy kontynuowali atak – wybili tylną szybę samochodu i rozcięli składany dach.
Samochód był kupiony zaledwie kilka tygodni wcześniej jako prezent dla 17-letniego syna, który dopiero uczył się prowadzić.
Policja zareagowała i przybyła na miejsce późnym wieczorem, dopiero po ósmym telefonie.
Rodzina jest zdruzgotana przebiegiem sprawy i bardzo rozżalona postawą brytyjskich służb.
Poproszony o komentarz do sprawy rzecznik Police Scotland poinformował, że w czasie, gdy Polacy czekali na pomoc, policjanci z pobliskich jednostek byli delegowani w pierwszej kolejności do incydentów o wyższym priorytecie.
Wspolczuje, ale osobiscie jeszcze sie nie spotkalam z zadna odmiana tego zachowania. Wrecz przeciwnie. A przeciez mieszkam w Coventry a nie Oxford :)