3 wrz 2019
1719
Dodany przez
Brexit szachownica - czyli gdzie jesteśmy i dlaczego najbliższe dni są kluczowe
Mimo iż wielu, wiąże obecne wydarzenia tylko z Brexitem to tak naprawdę gra toczy się nie tylko o to.
Dzisiejszy dzień rozpoczyna brexitowe szaleństwo, ponieważ parlament wraca do obrad i ma tylko kilka dni na obrady, następnie zostaje zawieszony i wraca do obrad dopiero 14 października.
Obecna sytuacja polityczna jest bardzo skomplikowana. Po jednej stronie jest rządząca frakcja "twardych" brexitowców w partii konserwatywnej. Główne postacie to premier Boris Johnson, Jacob Rees-Mogg oraz doradca i architekt całego Brexitu Dominic Cummings - żadna z tych osób nie jest brexitowcem ideowo, są to ludzie, którym z różnych przyczyn wyjście UK z EU (albo nawet sam temat) pasuje do ich własnych planów. Można do tego dodać także partię DUP - z Irlandii Północnej, która dzięki temu, że konserwatyści nie mają tak naprawdę większości znalazła się też w dobrej pozycji i może czerpać z niej różnego rodzaju "profity". Do tej strony można także zaliczyć brexitowców ideowych i są oni nieliczni i rozsiani po różnych partiach.
Po drugiej stronie barykady jest parlament - opozycja oraz część partii konserwatywnej.
Jak pewnie wiemy Brexit jest domyślny, czyli jeśli nikt nic nie zrobi to 31 października UK wychodzi.
Warto też wspomnieć, że data ta nie jest jakoś specjalnie wykuta w kamieniu i tak naprawdę to została ona ustalona przez EU. Złośliwi powiedzą, że przez prezydenta Francji, który chciał wyglądać twardo podczas wyborów.
I teraz możliwe ruchy na szachownicy są bardzo ograniczone i bardzo ciekawe. Parlament nie chce no-deal i jeśli będzie miało do niego dojść zrobi wszystko, żeby no-deal zablokować.
Może to zrobić na kilka sposobów:
- prosząc o przedłużenie (wymuszając na premierze, aby o przedłużenie poprosił) bardzo upokarzające dla obecnego premiera i w zasadzie kończące jego karierę.
- wycofaniem artykułu 50 - mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe, część parlamentarzystów nie chce no-deal, ale w dalszym ciągu chce wyjść z UE z umową nawet jeśli miała by to być umowa May
- wybory, czyli wotum nieufności dla premiera, strata stołka i wybory
Parlament nie jest jednak jednoznaczny co do samego wyjścia - nie chce on jedynie wyjścia bez umowy.
Oczywiście premier Boris Johnson też ma swoje ruchy i swoje prerogatywy. Z wcześniejszych głosowań oraz z zachowania premiera wiemy, że sam Brexit jest dla niego tylko narzędziem do osiągnięcia celów, jednym z tych celów jest utrzymanie partii konserwatywnej u władzy (utrzymanie siebie u władzy), a w obecnej sytuacji, można też powiedzieć w ogóle utrzymanie partii "w całości". Jeśli nie dotrzyma słowa, czyli nie wyjdzie z EU 31 października to straci poparcie "ludu" cała partia popadnie w niebyt polityczny, a on zostanie nazwany jej grabarzem. Po piętach depcze mu The Brexit Party, dlatego jego pozycja nie jest ciekawa. Zawieszenie parlamentu było jednym z takich posunięć taktycznych.
Premier liczy się, że może nie doprowadzić do wyjścia 31, jak w takim razie wyjść z tego z twarzą, zwłaszcza, że w każdym przypadku wybory są nieuchronne?
Wygląda na to, ze plany premiera były dopracowane, do zeszłego tygodnia, obecnie jednak widać troszkę szaleńcze próby odwrócenia rzeczywistości. Zawieszenie parlamentu chyba nie było dobrym krokiem, wydawało się, że utwierdzi elektorat w tym, że premier chce Brexitu i robi wszystko, żeby do niego doprowadzić jednak, chyba się to nie spodobało wyborcom.
Ostatnie ruchy premiera to praktycznie desperacja - obiecywanie pieniędzy dla szkół, dla dzieci, na NHS i to już od piątku wieczorem, a także wczoraj. No i grożenie usunięciem z list, każdemu posłowi, który zagłosuje przeciwko rządowi. Co ciekawe kilku posłów oficjalnie powiedziało, że będzie głosować przeciwko bez względu na konsekwencje. Matematycznie z jednym tylko głosem przewagi i kilkoma głosami rebelii premier ma małe szanse na wygranie głosowania.
Wybory są pewne pytanie tylko kiedy się odbędą - teraz, czy po Brexicie. Jeśli teraz to walka o utrzymanie władzy będzie ciężka (partia Brexit bezpośrednio zagraża Torysom), jeśli po wyjściu to partia Brexit nie ma prawa bytu i jeszcze jest się bohaterem "ludu".
Najgorszą dla niego opcją było by wymuszenie przedłużenia, a już w ogóle wycofanie artykułu 50 - było by to upokarzające, partia Torysów straciła by już całkiem poparcie. Dlatego Michael Gove zasugerował nawet, że premier może nie zastosować się do woli parlamentu w tej sprawie!
Pozornie najlepszą opcją były by wybory i tutaj na dwoje babka wróżyła. Z zachowania premiera wygląda, że na tę opcję się on nastawia - wspomniane wcześniej obiecywanie pieniędzy. Jest ona pozornie dobra, bo teoretycznie zdejmuje z premiera odpowiedzialność - i daje jaki taki start w wyborach. Pozornie bo po piętach depcze partia Brexit i nie wiadomo jak się rozłożą głosy.
Najbliższe dni zaczynając od dzisiaj na pewno będą ciekawe, gra toczy się o wielką stawkę.
Dwóch poprzednich premierów wypowiedziało się w tej sprawie. Gordon Brown powiedział, że możliwe jest, że EU samo z siebie zdejmie wspomnianą wcześniej datę 31 października, dzięki temu da parlamentarzystom w UK jeszcze czas na działania.
Natomiast Tony Blair w długim przemówieniu - dość ciekawie przedstawił obecną sytuację i przestrzegł przywódce opozycji Jeremiego Corbyna przed opcją wyborów, że jest to pułapka i że może ona pogrzebać partię pracy, a partia LibDem może nie uzyskać odpowiedniej ilości głosów do rządzenia, czym oddadzą władzę Torysom/parti Brexit i doprowadzą do twardego Brexitu.
Warto także wspomnieć, że popularny aktor Hugh Grant w niecenzuralnych słowach skomentował w weekend premiera Borisa Johnsona oraz jego plany wyprowadzenia UK z EU
Tak, więc jest gorąco a będzie jeszcze goręcej, będziemy relacjonować dla Was te bardzo ciekawe historyczne chwile.
Na koniec coś śmiesznego, jednak przestrzegamy wpada w ucho ;)
Obecna sytuacja polityczna jest bardzo skomplikowana. Po jednej stronie jest rządząca frakcja "twardych" brexitowców w partii konserwatywnej. Główne postacie to premier Boris Johnson, Jacob Rees-Mogg oraz doradca i architekt całego Brexitu Dominic Cummings - żadna z tych osób nie jest brexitowcem ideowo, są to ludzie, którym z różnych przyczyn wyjście UK z EU (albo nawet sam temat) pasuje do ich własnych planów. Można do tego dodać także partię DUP - z Irlandii Północnej, która dzięki temu, że konserwatyści nie mają tak naprawdę większości znalazła się też w dobrej pozycji i może czerpać z niej różnego rodzaju "profity". Do tej strony można także zaliczyć brexitowców ideowych i są oni nieliczni i rozsiani po różnych partiach.
Po drugiej stronie barykady jest parlament - opozycja oraz część partii konserwatywnej.
Jak pewnie wiemy Brexit jest domyślny, czyli jeśli nikt nic nie zrobi to 31 października UK wychodzi.
Warto też wspomnieć, że data ta nie jest jakoś specjalnie wykuta w kamieniu i tak naprawdę to została ona ustalona przez EU. Złośliwi powiedzą, że przez prezydenta Francji, który chciał wyglądać twardo podczas wyborów.
I teraz możliwe ruchy na szachownicy są bardzo ograniczone i bardzo ciekawe. Parlament nie chce no-deal i jeśli będzie miało do niego dojść zrobi wszystko, żeby no-deal zablokować.
Może to zrobić na kilka sposobów:
- prosząc o przedłużenie (wymuszając na premierze, aby o przedłużenie poprosił) bardzo upokarzające dla obecnego premiera i w zasadzie kończące jego karierę.
- wycofaniem artykułu 50 - mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe, część parlamentarzystów nie chce no-deal, ale w dalszym ciągu chce wyjść z UE z umową nawet jeśli miała by to być umowa May
- wybory, czyli wotum nieufności dla premiera, strata stołka i wybory
Parlament nie jest jednak jednoznaczny co do samego wyjścia - nie chce on jedynie wyjścia bez umowy.
Oczywiście premier Boris Johnson też ma swoje ruchy i swoje prerogatywy. Z wcześniejszych głosowań oraz z zachowania premiera wiemy, że sam Brexit jest dla niego tylko narzędziem do osiągnięcia celów, jednym z tych celów jest utrzymanie partii konserwatywnej u władzy (utrzymanie siebie u władzy), a w obecnej sytuacji, można też powiedzieć w ogóle utrzymanie partii "w całości". Jeśli nie dotrzyma słowa, czyli nie wyjdzie z EU 31 października to straci poparcie "ludu" cała partia popadnie w niebyt polityczny, a on zostanie nazwany jej grabarzem. Po piętach depcze mu The Brexit Party, dlatego jego pozycja nie jest ciekawa. Zawieszenie parlamentu było jednym z takich posunięć taktycznych.
Premier liczy się, że może nie doprowadzić do wyjścia 31, jak w takim razie wyjść z tego z twarzą, zwłaszcza, że w każdym przypadku wybory są nieuchronne?
Wygląda na to, ze plany premiera były dopracowane, do zeszłego tygodnia, obecnie jednak widać troszkę szaleńcze próby odwrócenia rzeczywistości. Zawieszenie parlamentu chyba nie było dobrym krokiem, wydawało się, że utwierdzi elektorat w tym, że premier chce Brexitu i robi wszystko, żeby do niego doprowadzić jednak, chyba się to nie spodobało wyborcom.
Ostatnie ruchy premiera to praktycznie desperacja - obiecywanie pieniędzy dla szkół, dla dzieci, na NHS i to już od piątku wieczorem, a także wczoraj. No i grożenie usunięciem z list, każdemu posłowi, który zagłosuje przeciwko rządowi. Co ciekawe kilku posłów oficjalnie powiedziało, że będzie głosować przeciwko bez względu na konsekwencje. Matematycznie z jednym tylko głosem przewagi i kilkoma głosami rebelii premier ma małe szanse na wygranie głosowania.
Wybory są pewne pytanie tylko kiedy się odbędą - teraz, czy po Brexicie. Jeśli teraz to walka o utrzymanie władzy będzie ciężka (partia Brexit bezpośrednio zagraża Torysom), jeśli po wyjściu to partia Brexit nie ma prawa bytu i jeszcze jest się bohaterem "ludu".
Najgorszą dla niego opcją było by wymuszenie przedłużenia, a już w ogóle wycofanie artykułu 50 - było by to upokarzające, partia Torysów straciła by już całkiem poparcie. Dlatego Michael Gove zasugerował nawet, że premier może nie zastosować się do woli parlamentu w tej sprawie!
Pozornie najlepszą opcją były by wybory i tutaj na dwoje babka wróżyła. Z zachowania premiera wygląda, że na tę opcję się on nastawia - wspomniane wcześniej obiecywanie pieniędzy. Jest ona pozornie dobra, bo teoretycznie zdejmuje z premiera odpowiedzialność - i daje jaki taki start w wyborach. Pozornie bo po piętach depcze partia Brexit i nie wiadomo jak się rozłożą głosy.
Najbliższe dni zaczynając od dzisiaj na pewno będą ciekawe, gra toczy się o wielką stawkę.
Dwóch poprzednich premierów wypowiedziało się w tej sprawie. Gordon Brown powiedział, że możliwe jest, że EU samo z siebie zdejmie wspomnianą wcześniej datę 31 października, dzięki temu da parlamentarzystom w UK jeszcze czas na działania.
Natomiast Tony Blair w długim przemówieniu - dość ciekawie przedstawił obecną sytuację i przestrzegł przywódce opozycji Jeremiego Corbyna przed opcją wyborów, że jest to pułapka i że może ona pogrzebać partię pracy, a partia LibDem może nie uzyskać odpowiedniej ilości głosów do rządzenia, czym oddadzą władzę Torysom/parti Brexit i doprowadzą do twardego Brexitu.
Warto także wspomnieć, że popularny aktor Hugh Grant w niecenzuralnych słowach skomentował w weekend premiera Borisa Johnsona oraz jego plany wyprowadzenia UK z EU
Tak, więc jest gorąco a będzie jeszcze goręcej, będziemy relacjonować dla Was te bardzo ciekawe historyczne chwile.
Na koniec coś śmiesznego, jednak przestrzegamy wpada w ucho ;)
Komentarze